Viktor Yankovsky
Miasto, w którym śpiew operowy dobrze brzmi - Viktor Yankovsky
Do Bytomia znad Morza Czarnego sprowadziła go sztuka. I został tu na dłużej. Artyści o talentach wokalnych mają w tym mieście dobrą przestrzeń do rozwoju nie od dzisiaj. Jego głos przed każdym występem nabiera mocy w Miechowicach, by ujmować publiczność wielu europejskich miast.
Po raz pierwszy przyjechał do Bytomia w 2019 roku na Międzynarodowy Konkurs Wokalistyki Operowej im. Adama Didura w Operze Śląskiej. Siła i piękno głosu pana Wiktora nie uszły uwadze krytyków, a wykonanie arii polskiego kompozytora jurorzy ocenili jako najlepsze, choć - jak przyznaje artysta - języka polskiego dopiero się wtedy uczył. Dziś po polsku mówi już świetnie.
Artysta miał już zresztą na koncie znacznie więcej sukcesów podczas międzynarodowych konkursów, m.in. Grand Prix w Konkursie Wokalnym „Złota Róża” we Lwowie w 2015 czy I nagrodę w Konkursie Wokalnym „Bella voce” w Busku-Zdroju w 2019 roku. Zdobywanie laurów i nowych umiejętności przychodzi mu z łatwością, a przy tym jest wszechstronny. Już w dzieciństwie przejawiał talent plastyczny, a w późniejszym czasie studiował równoległe na trzech kierunkach: śpiew operowy, grę na gitarze oraz... inżynierię budowlaną. Po ulicach Bytomia chodzi w zaprojektowanym przez siebie płaszczu. Z tych wszystkich zainteresowań to właśnie śpiew okazał się sensem jego życia.
Miejsce twórczego rozwoju
Przed startem w konkursie wokalistycznym Opery Śląskiej, w Bytomiu nigdy nie był.
- Przyjechałem późnym wieczorem, ale bardzo chciałem jeszcze zobaczyć miasto. To był marzec, nie było jeszcze zieleni. Ruszyłem w zapadającym zmroku przez ulice i place. Wyłaniająca się z ciemności architektura starych kamienic, oświetlone na placach monumentalne budynki tworzyły scenerię tajemniczości. Było w tym wszystkim coś, co bardzo lubię, coś mistycznego, zadziwiającego i pięknego zarazem. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem kościół świętego Jacka, który wyglądał imponująco. Cały pobyt w Bytomiu zrobił na mnie pozytywne wrażenie, poczułem się tu naprawdę dobrze. Miałem przeczucie, że jeszcze tu wrócę ‒ mówi pan Wiktor i intuicja go nie zawiodła.
W niedługim czasie znów wystąpił na deskach Opery Śląskiej, a gdy zdecydował się na naukę na Akademii Muzycznej w Katowicach, wspomnienie Bytomia skłoniło go do szukania lokum właśnie w tym mieście. Kiedy pojawiła się możliwość zamieszkania w Miechowicach, nie zastanawiał się długo.
Miechowice ‒ zielona dzielnica z historią w tle
Bytom jest w dziesiątce najbardziej zielonych miast na Śląsku, w jego granicach znajduje się nawet rezerwat przyrody. Mieszkając w Miechowicach, oskrzydlonych ostoją leśną nie sposób nie zauważyć zielonej strony miasta i z niej nie skorzystać.
- To świetne miejsce dla ludzi, którzy cenią naturę i spokój. Zwłaszcza w weekend jest tu cicho, nie ma dużego ruchu samochodowego. Las w Miechowicach to idealne miejsce do uprawiania sportu. Często biegam też w parku przy pałacu - mieszkam w pobliżu. Wbrew pozorom kondycja fizyczna dla artysty operowego jest ważna, bo przecież na scenie pracuję nie tylko głosem, całe ciało jest instrumentem - mówi.
Sport nigdy nie był dla niego koniecznością, ale kolejną pasją. - Kiedyś z powodzeniem uprawiałem kyokushin, ale ryzyko kontuzji, ból mięśni od uderzeń, sprawiły, że jako śpiewak intensywnie koncertujący musiałem porzucić tę dyscyplinę - relacjonuje artysta.
W Miechowicach przy ulicy Matki Ewy w kompleksie zabytkowych budynków Ostoi Pokoju młody baryton znalazł świetne miejsce, by przygotowywać się do występów w wielu prestiżowych muzycznych projektach i konkursach, m.in. w 2020 roku zdobył I nagrodę w Wiedeńskim Noworocznym Konkursie Wokalnym, a w 2021 roku III nagrodę podczas Międzynarodowego Konkursu Śpiewaków we włoskiej Malcesine.
Tu także ćwiczy do występów jako solista narodowej sceny lwowskiego Teatru Wielkiego, gdzie jest między innymi wykonawcą tytułowej partii w operze „Don Giovanni” Mozarta. - Każda rola to wiele miesięcy intensywnej pracy, wyrzeczeń, czasem trzeba sięgnąć nie tylko do libretta opery, ale i do noweli, zanim wejdzie się w postać. Ale nowe role, odkrywanie nowego świata na scenie to jest to, co kocham w tym najbardziej. Dzięki temu, mogę przeżyć niejedno życie ‒ mówi pan Wiktor. Dla rozwijającego karierę artysty życie w rozjazdach stało się codziennością.
Miejsce do startu
Nowy bytomian wiele razy oczarowywał głosem tutejszą publiczność. W 2021 roku został stypendystą prezydenta Bytomia w dziedzinie kultury i przygotował cykl koncertów w wyjątkowych miejscach w mieście. Ostatnio artysta powrócił także do występów poza granicami Polski. We wcześniejszych latach koncertował m.in. w Mediolanie, Wenecji, Bresci, Paryżu czy Wiedniu. Bliskość lotnisk: katowickiego i krakowskiego znacznie ułatwia podróże. Lot do Lwowa, w którym regularnie bywa, zajmuje mu 45 minut.
A przed nim już kolejne wyjazdy, do Wiednia, Bratysławy i Budapesztu w związku z promocją niedawno wydanej płyty z kompozycjami Księcia Poniatowskiego, w której powstaniu brał udział. Pomiędzy występami, w chwili wolnej od wielogodzinnych ćwiczeń, znajduje czas na marzenia i dalsze plany. Jest w nich miejsce dla Bytomia.
- Marzę o przestronnym mieszkaniu w starej kamienicy, z miejscem dla fortepianu w salonie. Chodzi mi też po głowie otwarcie tu szkoły operowej. Bytom ma piękne tradycje i potencjał dla muzycznych inicjatyw ‒ dodaje.